WIERSZE HELIN 12
WARTO ROZMAWIAĆ 1
Są tacy, którzy niby kochają,
lecz siedzą obok obojętnie,
patrzą na siebie jakby w lustrze twarze,
odbijały się mętne.
Spotkanie przy stole na gorącej kawie,
uśmiechy jakieś przymuszane,
to jakby zwykłe przyzwyczajenie,
a nie żadne kochanie.
Lata mijały, czas szybko upływał,
a oni ciągle tacy sami,
obojętni na swoje uśmiechy,
nadal nie zakochani.
Lecz kiedy życie ich rozdziela,
lecz o nim nie zapomniała,
powstaje jakaś pustka,
przecież go kochała.
Teraz została z taką refleksją;
czemu tak się działo,
przecież trzeba było mówić,
że bardzo go kochała.
SMUTNE SERCE 2
Ileż bólu w jednym sercu, ile też łez płynie,
ile w życiu niespodzianek, które nie ominiesz,
kiedy z głową na poduszce maskotkę przytulasz,
a z myślami wciąż się bijesz, nad sobą rozczulasz.
Może zaśniesz już spokojnie i sen swój przygarniesz,
a tą szarą rzeczywistość zamienisz na ładną,
powiesz jedno swe życzenie, żeby odpuściła,
i nad twoim smutnym sercem się zastanowiła.
A JA TAK PROSZĘ PANA JESTEM 3
A ja tak proszę pana jestem tęsknotą, żarem, oddechem,
marzeniem, troską, ufnością, żalem, płaczem i śmiechem.
Ja jestem snem głębokim nocą, księżyca blaskiem pod stopami,
porozrzucanym gwiazd oddechem, i też słodkimi pocałunkami.
Gromami ciskać mi się zdarza, kiedy już w oczach miejsca nie ma,
lodu ja jestem też górami, gdy w życiu tak po prostu trzeba.
Ale ja pragnę przecież ciepła, spokoju, kiedy mi brakuje,
a serce gdy jest utrudzone, snem słodkim mnie obdaruje.
JEJ KSIĄŻKI 4
Wzrok wbiła w regały, tam jej zbiory życia,
równo ustawione książki, były trudne do zdobycia.
To jej cała miłość; jej życia zbieranie,
od dołu do góry, pracowite układanie.
Każdą przeczytała; śmiała się, płakała,
i żeby nie było; dobrze spamiętała.
Teraz znów powraca do swojej lektury,
będzie powtarzała klasyków tych z góry.
Potem jeszcze zerknie na innych pisarzy,
aż na jej współczesnych, zatrzymać się marzy.
Ile zdoła przeczytać, czas pokaże,
może będzie los łaskawy, wolny od złych zdarzeń.
JEŚLI JĄ KOCHASZ 5
Jeśli ja kochasz w lata promieniach,
w wiosennym zapachu bzu na łąkach,
w lesie gdzie szumią pięknie drzewa,
na polu przy śpiewie skowronka.
Jeśli całujesz ją nad jeziorem,
gdzie tataraki szumem wołają,
a fale leciutko muskają wodę,
i zakochani to dostrzegają.
To kochaj również w jesień cudowną,
gdy babie lato nić swą już snuje,
a gdzieś na polach głośne okrzyki;
to rolnik jeszcze w tę porę pracuje.
To jest ten czas podwójny;
to pora roku i życia naszego,
powoli zmierzać będziemy do zimy,
ale nie koniec kochania waszego.
ZANIM WRÓCĄ BZY 6
Zanim wiosną wrócą bzy, zanim się pokażą róże,
powiedz mi kochanie moje, czy zamierzasz zostać dłużej?
Mam dla ciebie parę spraw, takich naszych, potajemnych,
bo w marzenia mi się wkradłeś, więc zostaniesz jeszcze ze mną.
A na wiosnę wrócą także przebiśniegi i sasanki,
myślę, że zapamiętałeś jak zrywałeś dla wybranki.
Wtedy byłeś jeszcze młody, ona także piękna była,
taką sobie ją wybrałeś, bo w snach twoich ci się śniła.
W OBJĘCIACH MIŁOŚCI 7
Miłość tak pięknie przytula, nie rani, nie chce łez twoich,
ona do serca dotyka w objęciach trzymając swoich.
Kiedy jest tylko prawdziwa, nie boi się jesieni,
jest zawsze gdzieś w pobliżu, i ciebie zawsze doceni.
Kiedy zasypiasz w jej cieniu bezpiecznie,
ona sny twoje chroni, całuje namiętnie.
Nawet gdy życie upłynie; w jesieni się znajdujesz,
pozostaje przy tobie, i nadal cię miłuje.
TĘSKNOTY 8
Tęsknoty zawsze będą, kiedy jest kochanie,
wtedy tak trudno czekać, męczące te rozstanie.
Choć nie jest to na długo, a jednak trudno dotrwać,
miłości nikt nie ruszy i w sercu twoim jej postać.
Już biegniesz na spotkanie, nogi cię szybko niosą,
do takiej pięknej miłości, można pójść nawet boso.
Teraz dla niego nie ma większego znaczenia,
już blisko jest swojej miłości, jakże ją docenia.
POCZĄTEK KOŃCA 9
Gdzieś na drugim brzegu,
gdzie kończy się myślenie,
pozostaje tylko echo,
i chłodne wiatru westchnienie.
Dopada czasem ulga,
są też wątpliwości.
dlaczego było, po co,
dla kogo te zazdrości.
A ona już odeszła,
mgła dawno ją okryła,
nic już z niej nie zostało,
a taka piękna była.
DROGA MIŁOŚCI 10
Swoimi drogami miłość chodziła,
szukała dla siebie swojego miejsca,
samotna taka, spóźniona była,
potrzebowała pięknego serca.
A była ona ubrana w stokrotki,
wiosną je nazbierała,
zapach miała przepiękny, słodki,
chciała być kochana.
W jej sercu uczucie się nie mieściło,
musiała się z kimś podzielić,
więc przyszła do ciebie i się ukłoniła,
tak pragnie się teraz ośmielić.
Jest czuła, radosna bo ciebie spotkała,
wypuszcza już swoje emocje,
dotyka serca, twoja jest cała,
w twych dłoniach ona znów rośnie.
Przytul do siebie, znalazłeś co chciałeś,
otwiera już swoje podwoje,
takiej jej jeszcze chyba nie miałeś,
a teraz jest was już dwoje.
JEŚLI POKOCHASZ MARZENIA 11
Jeśli pokochasz swoje marzenia,
uśmiechasz się do nich czasami,
podziwiasz jak w sercu one kiełkują,
obdarzą miłością bez granic.
Jeśli wyciągasz rękę na zgodę,
by one płodne wciąż były,
nadzieją podparte; może się spełnią,
by ciągle duszę cieszyły.
Jeśli wesoły jest twój dzień cały,
bo szczęście daje te myśli,
a wciąż wokoło wypatrujesz,
tego co nocą się przyśni.
To wtedy powiem; to twoje miejsce,
z marzeniami jest ci do twarzy,
czy to są senne, czy jakby na jawie,
wierz szczęściu; na pewno się zdarzy.
SPACER NOCY 12
Podaj mi rękę, pójdziemy na spacer,
tam gdzie noc swoje posyła tony,
grają tam także świerszcze nocy,
i delikatnie pohukują sowy.
Nocka swój księżyc wysłała na niebo,'
drogę nam będzie oświetlał,
w pobliżu gdzieś przebiegają cienie,
to na swój spacer nocka zachęca.
I zapaliła gwiazdy na niebie,
wierne towarzyszki księżyca,
lecą w przestrzeń piękne warkocze,
to wszystko jakże zachwyca.
A my z podniesioną głową do góry;
podziwom nie ma końca,
będziemy chłonąć nocy spacery,
aż wstaną blaski słońca.
CZERWONE RÓŻE 13
Wziął w dłonie piękne, czerwone róże,
przytulił je do serca swojego,
szedł z nimi drogą zamyślony,
a w głowie ciągle pytanie - dlaczego?
Jedna ulica, kilka zakrętów,
już droga prowadzi prosto do niej,
jeszcze się tylko trochę opamięta,
a w sercu żar miłości płonie.
Ostatnie kroki, już jest blisko,
kochanie, dla ciebie te róże,
położę je na twoim grobie,
one zostaną z tobą na dłużej.
PORANEK Z KAWĄ 14
Ranek już budzi zapachem kawy,
bo bez niej trudno się wstaje,
kubek gorący, teraz dam radę,
usta moczy w cieczy czarnej.
Rozmyślań jeszcze nie ma końca,
mijają sekundy i minuty,
spowita w zapach dzisiejszego poranka,
nie ma jeszcze na nic ochoty.
Melancholijnie dzień się zaczyna,
bo z radia płynie jakaś piosenka,
budzi się serce powoli do życia,
w szafie na dzisiaj czeka sukienka.
TĘSKNOTA 15
Dzień jakby przyśpieszył, zmieniają się obrazy,
życie w kołowrotku, przybyło zdarzeń.
W kącie przykucnęła, czyżby się chowała;
stąd jej dobrze obserwować, chyba się poddała.
Już ma chęć pochodzić, więc wszędzie jej pełno,
z każdego kąta patrzy, podsuwa łezkę rzewną.
Jakże brzydka ona, może by odeszła,
jednak nieugięta, szuka swego miejsca?
Jest jej wszędzie pełno, weszła też do szafy,
w szufladach buszuje, zmienia moje daty.
Widocznie znalazła dla siebie pożywkę,
i dlatego tutaj zrobiła sobie skrytkę.
Dodaj komentarz