WIERSZE HELIN 5
WIERSZ DO SZUFLADY 1
Piszę późną nocą, chyba do szuflady,
są to moje emocje, z nimi nie daję rady.
Znów się proza z poezją ciekawie splata,
biegają mi po głowie, w myśli bogate.
Karmią się teraz ciszą, w niej dobrze się czują,
melancholia z nimi teraz też pracuje.
Bo noc jest taką porą, gdzie budzą się uczucia,
dusza się też odsłania, do miłości przymusza.
Kiedy skończę pisanie, odłożę długopis na chwilkę,
popatrzę co się stworzyło, poprawię ociupinkę,
może nie schowam przed światem, pokażę co napisałam,
dla mnie to będzie radość, pewnie też nie mała.
OSTATNIE TEGO LATA 2
Ostatnie tego lata piękne promienie słońca,
za chwilę "babie lato" po polach i łąkach,
a gdzieś wieczorami gorące ogniska,
potem mgły się rozścielą, tam, gdzie kartofliska.
Ranki chłodem wieją, wieczór szybko przychodzi,
w lesie liście szeleszczą, ziemia się ochłodzi.
Milkną ptaki ze śpiewem, więc cisza zapadnie,
tylko szum wiatru w konarach, czasami się wkradnie.
Plaże świecą pustkami, czekają na lato,
góry echem zapraszają, przyjdzie czas i na to,
by się cieszyć śniegiem, po stokach szusować,
i czekając wciąż na lato, czasu nie marnować.
POCAŁUNEK 3
Delikatny dotyk warg; obietnica czułości,
już się oczy przymykają; potrzeba miłości.
I mocniejszy, zwarty uścisk; gorące pragnienia,
słodki smak ust cudownych; spełnione marzenia.
Serce bije jak szalone; czeka na doznania,
a czułości ciągle mało; krok do zakochania.
Zmysły teraz oszalały, straciły kontrolę,
i cóż z tego, niech się dzieje, po prostu tak wolę.
NIE ZADAWAJ PYTAŃ 4
Nie zadawaj pytań, zbędne są słowa,
tam na horyzoncie niebo już gotowe,
pójdźmy więc na spacer, słońce już zachodzi,
przecież w te plenery nie tylko chodzą młodzi.
Przeminęły lata, my jeszcze ci sami,
choć z bagażem życia, lecz jeszcze kochamy,
mamy serca młode, choć ciała zmęczone,
zachody też dla nas pięknie ustrojone.
Więc wtuleni w siebie, słuchamy tę ciszę,
serca teraz nasze piękno to kołysze,
i widzimy latami każdy dzień mijania,
my kiedyś znikniemy, zachód słońca zostanie.
PUSTE RAMIONA 5
Tulę do siebie puste ramiona; jak trudno jest wierzyć w szczęście,
więc ciągle jestem tak zamyślona, może dogonię go wreszcie.
Chodzę po łąkach, szukam w zieleni, pola z ptakami odwiedzam,
w lesie kukułka przerwie myślenie, z potokiem przestrzenie zwiedzam.
A pod chmurami ptak sobie frunie, i ciągle zerka na ziemię,
słońce ostatnie promienie wysyła, pogoda się wkrótce zmieni.
Nadal w duszy jestem sama, lecz teraz bogatsza; dużo poznałam,
a kiedy ranek cienie przygarnia, wspominam plenery, i cudne doznania.
MOJE LUSTRO 6
Lustro dzisiaj chyba kłamie, widzę coś; jestem zdziwiona,
jakaś twarz patrzy na mnie, czy faktycznie to jest ona?
Okłamujesz mnie lusterko, ja nie jestem taka stara,
jeszcze stoję, jeszcze zerkam, jakąż mierzysz dzisiaj miarą?
Pogodę ducha umiem siać, pisać, śpiewać, umiem też i brać,
biorę także to, co daje los, nagarnęłam tego nawet dość.
Lustereczko, może trochę kłam, nie pogniewam przecież się,
a i w sobie też coś mam, i proszę; oszukaj trochę mnie!
W UŚMIECH ZAMIENISZ ŁZY 7
Łzy to niemy serca krzyk, obolałej duszy wołanie,
rzeźbią w twarzach najpiękniejszych; podarunek na rozstanie.
I bez słowa można wiedzieć, obnażając swoją duszę,
i zamienić ją na szczęście, uśmiech piękny, chwile wzruszeń.
Może bądź poranną rosą, czekolady filiżanką,
deszczem, słońcem, pięknym polem, a ja będę ci wybranką.
I to dla nas piękne gaje, pomarańcze ze wzgórzami;
tak zamienisz łzy na uśmiech, już na zawsze, nie czasami.
ZDRADZONE UCZUCIA 8
Zdrada i zniszczenie jedną drogą chodziły,
tam gdzie się zatrzymały, wszystko zmieniły,
zapuszczały szpony w serce zakochanej,
szarpały bezlitośnie; i spokój zabrany.
Ten duet z rozkoszą patrzył beznamiętnie,
i krzywdząc stokrotnie, mówią słowa piękne,
z jednej strony miłość, z drugiej zakłamanie,
słowa w wazelinie dobrze są skąpane.
Drży niepewność spętana ciągłymi domysłami,
w labiryncie uczuć rozsądek czasami;
zraniony do głębi, musi decydować,
chyba szkoda życia na ten duet marnować.
ZMĘCZONE CIENIE 9
Chodzą po ulicach, kładą się na drogach,
kiedy jest też cisza, one wszystko mogą,
i tak wciąż ukradkiem ludzi sobie pilnują,
i gdy są gotowe, wspomnienia malują.
I cienie przeszłości czasem zaglądają,
a w sercach wrażliwych coś poprzewracają,
tak się napracują, ciągle przywołane,
a kiedy już przyjdą, są nie pokonane.
Już zmęczone przecież, przez wieki wędrują,
i dla wielu ludzi, wytrwale pracują,
może przyjdzie chwila, może wieków parę,
nikt ich nie przywoła; nie są przecież za karę.
POŚRODKU KRZYKU 10
Pośrodku krzyku serce rozdarte, rytm szybki, chociaż miarowy,
cóż to powiedzieć, przecież nie warto, słowa mieszają się w głowie.
Krwawe wyrazy w duszy mieszkają, kolor jak gdyby pomidorowy,
wydobyć słowa, wielki to wyczyn, pragnę, niech będzie pomarańczowy.
Wyciszyć głos niemy, dodać spokoju, niech wybrzmi letnie marzenie,
wyrazy składne, w zdaniach zawarte, a pozostanie wzruszenie.
Przybędzie cicho, bez echa brzmienia, tu nie potrzebne poklaski,
zobaczyć w oczach piękne strumienie, i umieszczone w naszej baśni.
Z DELIKATNEJ PRZĘDZY 11
Z cieniutkiej przędzy utkane uczucie, tak delikatne jak piękny batyst,
lekkie na wietrze, dla serca uciech, kiedyś gdzieś wzbudzi zachwyt.
Serca dalekie, a jakże bliskie, dla siebie ostrożnie czerpane,
dotykiem ciepła słowa miłego, staje się z czasem kochane.
To zakazany owoc tak wabi, broni się przed nim dusza;
odpycha, przyciąga, nie wie co robić, i wiele w tym wszelkich wzruszeń.
Powoli staje się już bezwolne, powraca wciąż z marzeniami,
piękne miłości to właśnie takie; z pragnień powstałe i z zakazami.
KOLOR CZERWIENI 12
W ten kolor czerwieni wpijał się ustami ,smak słodki poczuł jak poziomki,
a serce szalało takie zakochane, zdobywał szczyty ramionami objęte.
To wielkie góry, dalekie przestrzenie, nie są tyle warte co jej ramiona,
oczy już toną w jej pięknym błękicie, a zmysły biegają szalone.
Już oplótł udami jej przepiękne ciało, już jego pragnienie zdobyte,
kocham - biegało razem z jego głosem, końca nie było zachwytu.
Już nigdy nie będzie odchodził daleko, miłość tu właśnie mieszka,
zostanie dla niej ze szczęśliwym sercem, od miłości się nie ucieka.
TĘSKNOTA I MIŁOŚĆ 13
Tęsknota tuli się do poduszki, w noc piękną gwiazdy ogląda,
miłości dojrzałej wypatruje, lato pożegnać też zdoła.
A miłość chodzi swoimi drogami, tęsknotę zastępuje,
tam gdzie się ona w życiu zjawiła, nikt tęsknić nie potrzebuje.
Odejdzie ona, bo miłość zostanie, dla obu brakuje miejsca,
lepiej z uczuciem jest przebywać, niż smutek zapraszać do serca.
Ona radości wciąż rozdaje, w słowach pięknych mieszka,
kiedy dłoń czujesz, tulisz do twarzy, słowa płyną jak piękna piosenka.
JESIENNA PORA 14
Jesień za progiem się przyczaiła, czeka na chwilę dogodną,
wejdzie z babiego lata początkiem, ulice i pola znów zmokną.
Jest zapłakana, często kapryśna, nie ma umiaru ze łzami,
parkiem też chodzi, szeleszcząc liśćmi, słońce zaświeci czasami.
A na spacery w jesień pogodną, chodzą zmęczeni ludzie,
gdy pod stopami usypie się dywan, dzieci przychodzą na dłużej.
Zbierają kasztany, plony jesieni, będę ludziki robiły,
po drzewach poskaczą wiewiórki wesołe, z nimi już się pobawiły.
I tak co roku, zmieniają się pory, potem też zima się zjawi,
a po niej wiosna rozbłyśnie pięknie, a za nią lato z burzami.
PONAD BARWAMI 15
Pod barwami dźwięki wysokie, wybrane spomiędzy mojej ciszy,
jakże są one wręcz niepojęte, że moje serce także je słyszy.
Są one bólem, niemiłym gościem, ale jak gdyby przypięte do mnie,
ponurym echem tej głuchej ciszy, daleką przestrzenią dla moich wspomnień,
Choć jest bezpieczne tu moje serce, lecz gdy tych tonów ktoś nie zastąpi,
wystarczy jeden kochany uśmiech, w miłość prawdziwą już więcej nie zwątpię.
Wydobyć się z ciszy, i jej dźwięków, otworzyć na piękne uczucia,
kochać też serce wrażliwe jak moje, to dla uśmiechu, radości, uciech
Dodaj komentarz