WIERSZE HELIN 8
Moja zaduma 1
Noc zaduma, cicha przystań,
rozmawiam z milczeniem,
a gdy dyskutuję z myślą,
daje mi wytchnienie.
I to moje zamyślenie,
noc przykryła płaszczem,
lekka nutka popłynęła,
zatrzymana czasem.
Przyjdzie ranek, świt rozbłyśnie,
włączam ja już zmysły,
a me senne te marzenia,
z brzaskiem właśnie prysły.
Mój mały świat 2
Weź mój mały skromny świat, cichy i jasny,
pokój bezpieczny, a co ważne - własny.
Spokojna przystań, ogród pachnący,
cały w pięknych kwiatach, kolorami mieniący.
Tutaj ciągle szczęście puka do drzwi moich,
w bujanym fotelu spokój śpi do woli.
A do tego jeszcze parę gwiazd na niebie,
i gdy tylko zechcesz, mrugają do ciebie.
Trochę rosy na trawie, zamiast łez raniących,
i ogniska pod księżycem, i cykad grających.
To taki świat baśni, wspólne marzenia,
małe radości, i trochę zmartwienia.
Granice 3
Wszystko ma swoje granice; rzeka, i pola, i lasy,
dzień, noc, zmrok, wieczór, ograniczone przez czasy.
Góry nigdzie nie pójdą, mają swoje miejsce,
nawet potoki rwące, ograniczoną przestrzeń.
Lecz serce człowieka granic nie zna,
gdzieś niespokojnie wciąż ciągle biega,
stale coś szuka, za czymś goni,
na sobie polega, od problemów nie stroni.
Ale gdy znajdzie swoje stałe miejsce,
będzie spokojniejsze, bo znalazło szczęście,
teraz siedzi w domu, rodziny dogląda,
tylko tak czasami za siebie spogląda.
Gdy wstawałam wczesnym brzaskiem,pachniało w domu kawą,
a pod płytą tańczył ogień, tak świtało z mamą.
I bezpiecznie było w domu, cisza szła spać z rana,
dzień się budził ze słońcem, pierwsza była mama.
Potem wszyscy sobie poszli, do szkoły, do pracy,
w domu zostawała mama, bo jakże inaczej.
A na stole, gdy wracałam, talerze już stały,
bo to obiad czekał na nas, praca naszej mamy.
Wieczór szybko był zmęczony, bo trudu niemało,
ostatnia szła odpocząć mama, ciągle się to powtarzało.
I tak biegły lata całe, wszystko się zmieniło,
ja zostałam także mamą, i się powieliło.
Nad urwiskiem 5
Stanęłam nad urwiskiem,ciemna przepaść pod stopami,
jeden dłuższy krok do przodu, i problemy już za nami.
Patrzę w czerń tę niebezpieczną, do siebie mnie przyciąga,
jeden zawrót głowy, i ciało ulgi dozna.
Już nie będzie bólu, nawet fizycznego,
tylko spokój i ulga, coś wyjątkowego.
Jednak cofam się powoli,krok za krokiem stawiam,
jeszcze może powalczę,głębię tę zostawiam.
Oglądam się za siebie,nadzieja się zapala,
wyciągam po nią rękę, serce mi pozwala.
Kiedy odszedłeś...... 6
Kiedy odszedłeś, choć nie musiałeś,
były szalone to twoje wybory,
więc światem moim zatrząsłeś całym,
bo pokazałeś swoje humory.
Na moje szczęście poszedłeś sobie,
ślad niemej pustki pozostawiłeś,
a dla akcentu trzasnąłeś drzwiami,
z życia mojego się ulotniłeś.
I zajaśniało cudownym spokojem,
cisza mi śpiewa już długie lata,
ale czasami gdy przyjdzie płomień,
to melancholia w rytm serca się wplata.
Po co jest młodość 7
Po co jest młodość; by szybko ulecieć,
zostawić po sobie wspomnienia i żal,
a może po to , by za nią tęsknić,
gdy nasza odejdzie w siną dal?
Być może jest po to, by pamięć wypełnić,
tym co daje radość w głupoty czas,
bo przecież ona bywa beztroska,
leci w płomień życia, który zgasł.
Cóż komu po niej, gdy jesień nadejdzie,
zachowa nostalgię i tęsknoty łzy,
a jednak chętnie powracamy pamięcią,
do tych radosnych, zakochanych chwil.
Pielęgnowana przyjaźń 8
Garść ziemi czarnej w dłoń swoją wezmę,
przysypię ziarnko słodkiej pomarańczy,
za parę miesięcy wyrośnie drzewko,
na wietrze dla mnie wesoło zatańczy.
Wiele przyjaźni jest pielęgnowanych,
wypróbowanych w trudnych godzinach,
i jeśli dobrze są one zadbane,
jak te cytrusy trwać będą przy nas.
Podlewaj słowem, dobrymi gestami,
ozdabiaj uśmiechem twarz na przywitanie,
bądź też podporą i fundamentem,
a nic przykrego wam się nie stanie.
W bursztynie 9
Z wody wyrosły kwiaty,
wabiły barwą i wonią,
na jednym pożywiał się motyl,
rozkładał skrzydła, kolory odsłonił.
Żadnej grozy nie wyczuł,
a jednak ona przyszła,
jedna kropelka żywicy,
i pyłek kwiatów już wyschnął.
Druga spadła na niego,
i zginął w nią wtopiony,
nawet nie zauważył,
kiedy został zniewolony.
Minęły miliony lat długich,
i w końcu znaleziono,
w bursztynie herbacianym,
pięknie wyrzeźbiony.
Jakże cenny dla kogoś,
kto kocha klejnoty,
teraz jest już u niej,
i dla jej ozdoby.
Podróż przez życie 10
Życie jest wielką podróżą przez wiosny, lata, jesienie,
zimy też są na tej trasie, każda pora coś zmienia.
I w tej dalekiej podróży, wszystkie emocje przeżywam,
dlatego ja dzisiaj mówię; szczęśliwa to nawet nie bywam.
Czy życie może boleć? Czasami to pokaże, że droga ta niewiadoma,
ubrana jest w wiele złych zdarzeń.
Ta moja tułaczka powoli będzie końca dobiegać,
niech życie już mnie nie boli,
co złego od życia - to przebacz...
Plotkowanie 11
Serce czasem boli, gdy słychać paplanie,
w pustej gadce słów, takie obmawianie.
Niemądre domysły, udawane racje,
kto, gdzie, kiedy, po co, takie konwersacje.
Plotki kiedy głodne, zachodzą do ludzi,
nasycą się dobrze, nowinki wzbudzą,
a kiedy już mogą, dzielą się wokoło,
z zachwytem to mówią swoim przyjaciołom.
Czy kiedyś się skończą? Trudno to powiedzieć,
gdzie chętnie słuchają, tam chcą wszystko wiedzieć,
co z tego, że kłamią, ich taka uroda,
one się wybielą, no cóż - czasem szkoda.
Utulę cię 12
Utulę cię do snu, gdy zmrużysz powieki,
oplotę ramieniem byś poczuł mą bliskość,
a kiedy już zaśniesz, ja będę przy tobie,
byś miał we mnie cichą, spokojną przystań.
Dotknę do serca, usłyszysz bicie,
spokój swej duszy poczujesz,
a potem dzień cały będziesz radosny,
uczucie od teraz smakujesz.
Niech płynie muzyka szczęśliwa w powietrzu,
i ona niech będzie radosna,
miłości ognista, rozpalasz zmysły,
teraz już z nami pozostań.
Rujnować, budować 13
To co serce zrujnowało, rozsądek ratuje,
wiele kopnięć życie dało, rozum kombinuje;
Żeby wszystko poukładać, zgodne było z sobą,
gdzie należy nogę stawiać, jaką chodzić drogą.
Tyle różnych ścieżek krętych, prosta jest najlepsza,
zawiłości lepiej mijać, zwykła skuteczniejsza.
Poprzewracać, zburzyć łatwo, gorzej poukładać,
aby dusza spokój miała, nią się nie zabawiaj.
Psotny wiatr 14
Wiatr wieczorem pędził chmury,
w dół pikował z wielkim pędem,
a na ziemi szarpał drzewa,
liście zrywał, giął gałęzie.
Z czasem słabnął,cichnął sobie,
leciuteńko muskał fale,
rozbijały się o brzegi,
wyszumiały piosnki małe.
Teraz daje ukojenie,
od duchoty i promieni,
lekko głaszcze nasze ciała,
i pozmienia trochę cieni.
Tak bez przerwy biega światem,
słabnie, potem sił przybiera,
wykonuje swoją pracę,
i ma duszę marzyciela.
Dodaj komentarz